3 lipca 2014

Donuty

Cześć!
Cały czas jestem w szoku, że wybiło mi 1000 wyświetleń w ciągu miesiąca! Dla mnie to jest strasznie dużo, może inni mają po 5000 wyświetleń w miesiącu, ale ja i tak się cieszę. Dziękuję wszystkim odwiedzającym! Stwierdziłam, że trzeba to uczcić:



Nagła zmiana planów: prawdopodobnie nie będzie mnie od 14 do 19 lipca. Jadę do babci odpocząć od wszystkiego. Tam porobię kilka prostych bransoletek z muliny, więc po tym jak przyjadę, pokażę jak mi wyszły. Przed moim wyjazdem zrobię kilka prac z modeliny na zapas, żeby później nie robić ich w stresie, bo np. nie było notki od tygodnia :D. Ale od 1 do 10 sierpnia również mnie nie będzie. Jak już wspominałam, jadę nad morze i raczej nie biorę laptopa. Muszę odpocząć (znowu) od Internetu.
Teraz trochę spalone donuty (donaty? Heh, piszę wersją amerykańską xp). Kiedy wyjęłam je z piekarnika, wydawały się jeszcze miękkie. Ba, one były miękkie. Miały już normalny kolor, ale jeszcze je tam zostawiłam (120 stopni, 15 minut). To był największy błąd. One nie były MIĘKKIE. Po wyjęciu muszą po prostu trochę poleżeć i dojść do siebie, to wtedy stają się twarde. Już nigdy tak nie zrobię. Przez to spód stał się brązowy. Ale klej jako polewa wytrzymał (pokochałam go bardziej od tamtego momentu). Jeden jest z polewą truskawkową, a drugi chyba z polewą o smaku kiwi xD




Miłego dnia,
DRAMA

7 komentarzy:

  1. To gratulację 1000 wyświetleń! :D
    Wcale nie wyglądają na spalone, raczej jak takie prawdziwe ze sklepu :D A ja chyba nie jadam spalonych... :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj góry to piękne miejsce do fotografowania :)
    Zbuntowany Anioł to telenowela (argentyńska zapewne), którą puszczali jak byłam mała i zapamiętałam czołówkę z Natalią Oreiro :) A wspomniałam o tym bo podobno teraz puszczają to na tv puls i zastanawiałam się czy ktoś to kojarzy z dzieciństwa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że nie tylko ja mam zamiar robić prace na zapas :P Donuty wyszły super, faktycznie nie widać, że są spalone ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brązowy spód? Czyli jak w prawdziwych pączkach... :)
    Wiesz, te Twoje przerwy w bytności na blogach nie wydają mi się drastycznie długie; to ok. 5 dni, a taki odpoczynek od sieci chyba każdemu się przyda. Ale u Ciebie nie oznacza to kategoryczne zerwanie z blogiem, będziesz przecież dalej tworzyła cudeńka.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wyglądają na spalone. Tak samo jak ty złapałam sie kiedyś na tą twardość. Pączuszki wyszły bardzo ładniutkie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ładne :) Ja też robię prace na zapas :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję ;)
    Śliczne pączuchy. :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde miłe słowo :)